Zupa z dyni z mlekiem kokosowym i kminem
W Halloween, gdy Kraków spowity był smogiem tak gęstym, że padły mierniki pyłu zawieszonego, Kasia, która siedziała w pracy do późnych godzin nocnych, zażyczyła sobie w oknie lampionu z dyni, który ją powita, gdy będzie wracać do domu. Lampion wykonałem, Kasię powitał, no a potem trzeba było go zjeść. Zupa z dyni okazała się świetnym rozwiązaniem.
Nie jadłem w tym roku jeszcze żadnej zupy z dyni, więc zupa wydawała się wyborem oczywistym. Połowa głowy Pumpkin Jacka z filmu “Miasteczko Halloween” (a przynajmniej moja próba odtworzenia go) powędrowała więc do piekarnika. Zup z dyni robiłem już sporo, ale nigdy nie dodawałem mleka kokosowego. Pierwszy składnik pojawił się więc w sposób naturalny. Podobnie jak drugi zresztą – na mojej ulubionej półeczce ze zniszczonymi opakowaniami w Kauflandzie, znalazłem 100-gramową puszkę kminu rzymskiego. Resztę składników do przygotowania zupy z dyni zapewniła kuchnia rodziców, bo na ostatni tydzień przed smogiem uciekłem do Cieszyna. Wyszło całkiem nieźle. Róbcie szybko, bo mam kolejną koncepcję na zupę z dyni 🙂
Składniki:
1,5 kg dyni
4 ząbki czosnku
1 cebula
200 ml mleka kokosowego
3 łyżeczki kminu rzymskiego mielonego
sól
pieprz
pół litra bulionu wołowego
Przygotowanie:
- Dynię obieramy, kroimy w grubą kostkę i układamy na wysmarowanej oliwą blasze
- Dorzucamy całe ząbki czosnku i pokrojoną na spore kawałki cebulę
- Doprawiamy solą, pieprzem i połową kminu i wkładamy na jakieś 30 minut do piekarnika rozgrzanego do 230 stopni (góra dół)
- Wyjmujemy, gdy dynia jest już miękka. Studzimy
- Ostudzone kawałki dyni, czosnku i cebuli wrzucamy do blendera. Dolewamy mleko kokosowe i bulion (na początek połowę) , doprawiamy resztą kminu i miksujemy.
- Jeśli konsystencja nam odpowiada, próbujemy i sprawdzamy czy nie trzeba doprawić
- W razie potrzeby dodajemy soli/pieprzu/kminu/bulionu i raz jeszcze blendujemy
- Przed podaniem podgrzewamy (uwaga, pryska :))
pyszna i aromatyczna :3
Uwielbiam dyniowe zupki, ale niestety mój mąż ich nie cierpi i raczej ich nie gotujemy..
Pozdrawiam i zapraszam do mnie 😉